Część druga moich przemyśleń o pracy jako Junior Developer po kursie programowania. Tym razem piszę m.in. o tym, na ile kurs przygotował mnie do pracy i jak wyglądała kwestia zarobków przy zmianie branży.
Pierwszą część tego wpisu możecie znaleźć tutaj.
Czy kurs przygotował mnie do pracy?
Od razu prosto z mostu odpowiem na najważniejsze dziś pytanie, czyli czy kurs przygotował mnie do pracy. Odpowiedź nie jest łatwa. Z jednej strony kurs przygotował mnie do pracy, ponieważ przed nim nie miałam pojęcia o HTML, CSS i JavaScript. Dzięki kursowi poznałam podstawowe zagadnienia związane z tymi technologiami i zaczęłam się po nich w miarę płynnie poruszać. Zapoznałam się także z innymi narzędziami wykorzystywanymi przy pracy, takimi jak np. Git czy Gulp.
Największym plusem podczas kursu było dla mnie wsparcie doświadczonych osób, które sprawdzały mój kod i pomagały w razie problemów. Na pewno nauczyło mnie to, że kod zawsze może być lepszy i trzeba być gotowym na krytykę. Nauczyłam się też szukać rozwiązań problemów, korzystać z dodatkowych źródeł. Podobało mi się, że było sporo zadań, które wymagały samodzielnej pracy, a nie tylko trzeba w nich było przepisać dokładnie taki sam kod jak w przykładzie, tylko z trochę innymi danymi. Dużym wyzwaniem był dla mnie także projekt końcowy, który zdecydowałam się zrobić w Angularze, a nie było go w programie kursu. Dostałam duże wsparcie od mentora i prowadzących i nauczyłam się, w jaki sposób pracować z dokumentacją jakiejś nowej technologii.
Ale… zawsze pojawia się jakieś “ale”. Nie wiem, czy to tylko moje wrażenie, ale podczas kursu wydawało mi się, że poznaję wiedzę, z którą będę w stanie bez problemu radzić sobie z zadaniami juniorskimi. Wielkie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że to, co wiem, to kropla w morzu. I to nie w morzu wiedzy developera, ale w morzu wiedzy juniora. Moja wiedza po kursie była duża w porównaniu z tą sprzed kursu. Jednak nadal bardzo mała w porównaniu z tym, czego potrzebowałam do płynnej pracy. Właściwie wszystko, z czym miałam do czynienia, było nowe.
Po kilku pierwszych dniach pracy byłam bliska załamania, bo nagle musiałam studiować dokumentację nowej technologii, jednocześnie ogarniać jakieś sprawy związane z konfiguracją środowiska czy używaniem Gita (a myślałam, że umiem go używać!). Git jest bardzo dobrym przykładem w tym momencie. Podczas kursu używałam Gita do pobierania repozytoriów z materiałami, robiłam lokalnie commity i pull requesty. Wiedziałam, w jaki sposób dodać nowy commit, usunąć go, jak stworzyć branch. Ale gdy przyszło do prawdziwej pracy, okazało się, że używanie Gita na co dzień wiążę się z koniecznością poznania bardziej zaawansowanych jego funkcji. A ja nie miałam o tym pojęcia.
Teraz już wiem, że front-end to specyficzna działka, w której istnieje tyle bibliotek i narzędzi, że trudno znać je wszystkie, a co dopiero być z nimi na bieżąco. Uważam, że podczas kursu zbyt mało akcentowano fakt, że właściwie z samym HTML, CSS i JS, bardzo trudno będzie nam cokolwiek zrobić w pracy. Że nie są one czymś, czego wystarczy się nauczyć, aby potem sobie wesoło realizować projekty. Ogólnie jednak wyszło mi to na dobre, bo pewnie gdybym wiedziała, jak to naprawdę wygląda i że mnogość technologii jest tak ogromna, a do tego ciągle pojawiają się nowe rzeczy, nie wiem, czy bym się na JavaScript zdecydowała. A teraz nowinki w JS mnie cieszą!
I jeszcze jedna sprawa związana z samym zakresem materiału. Ja kończyłam kurs pod koniec kwietnia zeszłego roku i w jego programie nie było ani żadnego frameworka ani chociażby podstaw ES6. W pracy natomiast od razu musiałam korzystać z ES6. Brakowało mi chociażby świadomości, że ES6 istnieje 😉 Wiem, że obecnie na kursach Coders Lab ES6 jest już w programie, więc może akurat trafiłam na końcówkę poprzedniego programu, ale mimo wszystko, fajnie byłoby na bieżąco informować kursantów. Nawet w formie samych zajawek, że coś takiego ma w świecie JS miejsce i że już się tego używa. Nie było też ani słowa o metodologii pracy, a Scrum (i Agile w ogóle) są normą w świecie IT. Jako że pracowałam wcześniej jako konsultant w IT, wiedziałam jak pracować np. z Jirą. Ale na samym kursie o tym nie wspominano.
Jak wyglądała kwestia zarobków?
Kolejny top temat, czyli zarobki. Nie będę ukrywać, że jeśli ktoś pracuje parę lat na jakimś stanowisku, jest dobry w tym, co robi, pewnie zarabia całkiem dobrze. Pensja juniora nie należy na najwyższych. W dużych miastach stawki oscylują między 2000 a 2500 na rękę, a słyszałam o przypadkach, gdy komuś zaproponowano nawet mniej. To na pewno jest skok dla osoby, która ma kilkuletnie doświadczenie w innym zawodzie. Prawda jest jednak tak, że faktycznie już po kilku miesiącach pracy można dostać podwyżkę, a i później pensja rośnie dość szybko. Oczywiście, jeśli przykładamy się do pracy i dalej dużo się uczymy. Bo tak naprawdę dopiero po kursie zaczyna się prawdziwa nauka.
Po kilku pierwszych tygodniach kursu, wydawało mi się, że jeszcze nigdy nie przyjęłam tyle wiedzy w tak krótkim czasie. I to takiej wiedzy typowo praktycznie, nie mówię tutaj o uczeniu się np. słówek z danego języka. A potem poszłam do pracy. I w tydzień musiałam się nauczyć stosować coś zupełnie dla mnie nowego. Miałam dokumentację i wsparcie kolegów, ale dla mnie nadal to była zupełna nowość. A tu nagle po tygodniu to robiłam. I wtedy dopiero zrozumiałam, jak wiele można pojąć systematycznie nad czymś pracując.
Jak wygląda współpraca z innymi osobami w zespole
Odpowiedź na to pytanie nie będzie szczególnie rozbudowana, bo tak naprawdę nie widzę, by ktoś traktował nie jakoś szczególnie, dlatego że jestem po kursie. Sporo osób w ogóle nie wiedziało, że taki kurs kończyłam, dopóki im sama o tym nie powiedziałam. Na żadnej rozmowie kwalifikacyjnej też nie padło pytanie o to, czy jestem po kursie. Sprawdzano jedynie moją wiedzę praktyczną. Informacja o moim wykształceniu oczywiście była w CV, ale jakoś nikt szczególnie o kurs nie pytał. Choć w sumie to może dlatego, że jednak indologia zdecydowanie bardziej przyciąga wzrok i zawsze dostaję pytanie, o co chodzi z tym językiem hindi i jak na coś takiego wpadłam.
Jednak wracając do pracy z innymi osobami w zespole, naprawdę nie odczułam jakiegoś specjalnego traktowania. Byłam (i jestem) zatrudniona jako junior, więc nie wymaga się ode mnie bardzo dużej wiedzy w niektórych kwestiach i mogę śmiało mówić, gdy czegoś nie wiem. Zazwyczaj znajduje się ktoś, kto mi tłumaczy jak daną rzecz zrobić. Zdarzyło mi się zasłyszeć gdzieś tam w pracowniczej kuchni opinie o tym, że teraz to wszystkie matki na macierzyńskim idą na kursy programowania i chcą być programistkami, ale bezpośrednio jakoś nigdy nikt ze mną takich kontrowersyjnych tematów nie poruszał.
Czy drugi raz zdecydowałabym się na zmianę branży?
Chyba tak 😉 Dlaczego “chyba”? Bo wiem, ile mnie to kosztowało i kosztuje. Wiem, ile godzin musiałam przesiedzieć nad kodem. Wiem, jaka wielka potrafi być frustracja. I wiem, że nie miałam właściwie żadnego wolnego od kodowania dnia przez ponad rok. Nie wiem, czy świadomie weszłabym w to po raz drugi. Jednak jestem bardzo zadowolona z tego, gdzie teraz jestem. Pracuję i realizuję się w tym, co robię. Nadal ogrom nauki przede mną. Mam wrażenie, że każdego dnia dowiaduję się, ile jeszcze nie wiem. I że stoję trochę nad takim oceanem zagadnień do ogarnięcia, drugiego brzegu nie zobaczę, choćbym nie wiem, jak się starała. I mam świadomość, że tak pewnie będzie już cały czas. Jednocześnie jestem osobą, która lubi wyzwania, ciągłe zmiany. Lubię, jak dużo się dzieje i jak musze się wykazywać. Kiedy myślałam o zmianie branży, chciałam pracy, która da mi technicznie umiejętności i zapewni fajne zajęcie. Nie wiedziałam, że trafię aż na tyle wyzwań! Lubię je, jednak czasami naprawdę potrafią dać w kość. I mam takie chwile, gdy myślę, że niepotrzebnie to wszystko zrobiłam. Mogłam przecież w tym czasie zrealizować tyle innych rzeczy! Ale to wszystko kwestia wyborów.
Podsumowując ten wpis, który chyba wyszedł mi trochę nieskładny – pewnie zmieniłabym branżę drugi raz. Szukałam długo czegoś, co daje mi satysfakcję tak samo po pracy, jak i w pracy. Może to, że realizuję różne projekty także po pracy, to jeszcze taki efekt świeżości. Jednak na razie bardzo mi to odpowiada. Nie wiem, czy zostanę w IT na zawsze, czy cały czas będę programistką. Jeszcze trzy lata temu zupełnie o tym nie myślałam, więc kto wie, co będzie za kolejne trzy. Z całym przekonaniem mogę tylko powiedzieć, że nauka programowania i praca jako Junior Developer to ogromna przygoda, która wymaga wielu poświęceń, ale daje też mnóstwo satysfakcji. O ile oczywiście kod danego dnia działa 😉
P.S. Ruszyły zapisy na moje warsztaty online w marcu. Do wyboru JavaScript albo HTML i CSS. Szczegóły w wydarzeniach na evenea. Mam nadzieję, że razem pouczymy się kodowania!
Chcesz się czymś podzielić? O coś zapytać? Napisz komentarz pod postem, maila do mnie na joanna@wakeupandcode.pl, wiadomość na fanpage Wake up and Code albo post w grupie Programuj, dziewczyno!
Hej! Właśnie rozpoczynam swoją przygodę z kursem w CL. Przed zgłoszeniem się przeczytałam sporo opinii w Internecie o nich, zwłaszcza często trafiałam na opinię, że wcale nie jest łatwo o pracę po nim … a przecież w każdym zawodzie jest spora konkurencja (w tym przypadku na dodatek są nią absolwenci uczelni wyższych po ponad 3 latach nauki). Ten kurs traktuję jako inwestycję w swoje umiejętności z braniem pod uwagę ryzyka, ale każda decyzja w życiu jest powiązana z ryzykiem. Na moim będzie ES6 oraz React.
Dzięki za informację o konieczności korzystania z bardziej zaawansowanych funkcji Gita, bardziej się na nim skupię niż planowałam na początku 🙂
Cześć, interesujący wpis. A możesz napisać, o które zaawansowane funkcje Gita chodzi? Mnie najbardziej niepokoi właśnie Git, jeśli chodzi pracę jako front end developer.
Chodzi mi tutaj o to, że na kursie właściwie robiliśmy tylko commity do pobranych branchy, potem pull request ze zmianami i na tym koniec. Natomiast w pracy robi się o wiele więcej, trzeba samemu robić branche, pobierać zmiany, trzeba czasem cofnąć commit, wrócić do wybranego miejsca w kodzie itp. Także potem doszło dużo nowych zagadnień 😉
Oo tak, nauka programowania to studnia bez dna :D:D ja już parę miesięcy uczę się zagadnień z front endu i ręce opadają każdego dnia bo się okazuje że dalej bardzo mało umiem… aż ma się ochotę tym wszystkich rzucić i uciekać gdzie pieprz rośnie!