Był początek lutego 2017 roku. Pracowałam wtedy jako konsultantka SharePoint w korpo, robiłam weekendowy kurs programowania (przekonana jak to ja już się “naumiałam” tego kodowania) i trafiłam w sieci na informacje o konkursie Daj Się Poznać organizowanym przez Macieja Aniserowicza (który wtedy głównie prowadził blog devstyle.pl i nagrywał vlogi). Celem kursu było pokazanie się w internecie, trzeba było tworzyć konkursowy projekt, a także dokumentować to na blogu. Przyznaję, że skusił mnie głównie projekt, bo chciałam mieć dodatkową motywację, żeby stworzyć coś większego także na zakończenie kursu programowania. Uznałam, że dobra, jestem w stanie znieść jeszcze bloga. Wymyśliłam na szybko nazwę, zrobiłam logo w Canvie (kto pamięta pierwsze żółte logo?), powalczyłam chwilę z WordPressem i napisałam pierwszy wpis. O ten.
Od tego wpisu minęło 7 lat! Przegapiłam zupełnie, że to było w lutym i dopiero w zeszłym tygodniu mnie tknęło, że przecież jakoś tak powinna wypadać rocznica powstania mojego bloga. Zupełnie się jednak nie spodziewałam, że to już tyle lat. Totalnie zaskoczona tą siódemką postanowiłam ze swojego zaskoczenia zrobić użytek i podzielić się myślami na te siedem lat. Bo dla mnie to siedem lat działania w sieci, ale też siedem lat kodowania (na początku maja tego samego roku dostałam pierwszą pracę jako junior dev). Lecimy!
Ten wpis oryginalnie został wysłany jako mój newsletter – “Pretekst do rozmyślań”. Czytasz go teraz na blogu jako artykuł otwarty. Jeśli chcesz dostawać ode mnie regularnie wpisy tego typu jako maile, zapisz się na newsletter i czekaj na preteksty do rozmyślań w co drugi piątek rano. Do zobaczenia w Twojej skrzynce mailowej! ?
Idź, a droga sama się znajdzie
Ten ckliwy cytat pochodzi z jednego z moich ulubionych filmów Bollywood “Gdyby jutra nie było” (kto oglądał?) i idealnie obrazuje to, jak postrzegam swoją drogę w branży IT. Miałam czas, że chciałam to wszystko porozokminiać, zaplanować. Zeszło mi na tym dobre parę miesięcy, przez które rozmyśłałam, ale nic nie działałam.
W końcu zapisałam się na kurs, zaczęłam się uczyć, zachłysnęłam się cudownością pierwszego poznanego przeze mnie frameworka, czyli Angulara i zaczęłam szukać, czy są jakieś oferty pracy w tej technologii. Napisałam do jednej firmy, którą znalazłam, a oni mi odpisali, że nie szukają juniorów, ale wiedzą, że inna firma szuka. Napisałam do nich, dostałam pierwszą pracą.
Z kolejnymi pracami było podobnie. Jakoś tak zawsze wpadały do mnie oferty w momentach, w których ich potrzebowałam. I teraz, gdy się czasem łapię na tym, że chcę sobie dużo poplanować, stopuję się trochę. Bo zaplanować się nie da, ale warto korzystać z okazji, które pojawiają się na naszej drodze.
Dzięki tym wszystkim okazjom mogłam pracować z super ludźmi, poznawać technologie, pomagać użytkownikom.
A poza tym występować na konferencjach i w podcastach, prowadzić webinary, nagrywać kursy online, byłam nawet wymieniona w książce (“Cyfrodziewczyny”) i pojawiłam się w drukowanej wersji Wysokich Obcasów. Nigdy sama bym tego nie wymyśliła i nie zaplanowała.
Doceń małe kroki
Och, jak ja bardzo lubię rozmach! I tak wiele bym chciała od razu. Gdybym mogła cofnąć się w czasie o te siedem lat, zdecydowanie poradziłabym sobie doceniać małe kroki. To, że ogarniam coś, o czym wcześniej nie miałam pojęcia. To, że nie zalewa mnie strach, gdy dostaję samodzielne zadanie w pracy. To, że przestaję się stresować, gdy występuję przez coraz większą publicznością. To, że coraz lepiej umiem organizować pracę z kodem.
Po tych siedmiu latach ważne jest też dla mnie docenienia tego, co robiłam i robię dla społeczności. Jest trochę tak, że jedna mała uwaga potrafi zepsuć dzień. Niemiły komentarz, opryskliwy mail, że na darmowym wydarzeniu nie było wyboru przekąsek, tylko pizza. Wiadomość, że wstawiam zdjęcia z kawą, a na pewno nawet dwóch linii kodu nie umiem napisać, bo gdybym umiała, to bym nie pisała artykułów na blogu (do dziś nie wiem, jak taki tok myślenia działa).
Chciałabym bardziej doceniać przez te siedem lat to, co robiłam. Ile napisałam wpisów, newsletterów, ile poprowadziłam wyzwań, live’ów, webinarów, ile zorganizowałam warsztatów i meet-upów. Ile osób zainspirowałam do napisania pierwszej linii kodu i sprawdzenia, czy to coś dla nich. I ile osób dzięki mnie (jak to brzmi!) z sukcesem zmieniło branżę na IT.
Był taki moment, że wpadłam w wir “muszę bardziej” i gdy kolejne tysiące osób dołączały do grupy “Programuj, dziewczyno!”, zamiast się cieszyć, zastanawiałam się, co ja jeszcze mogę zrobić. Dziś chciałabym się bardziej zatrzymać, odetchnąć. Zobaczyć, że nie zawsze muszę do przodu i nie zawsze muszę być w biegu. Bo zrobiłam ogrom pracy, zarówno jeśli chodzi o moje umiejętności, jak i to, ile działałam w ramach bloga, grupy, newslettera czy podcastu.
Nigdy nie nauczysz się programowania
Wydawało mi się, gdy zaczynałam kodować, że nadejdzie ten magiczny dzień, w którym będę mogła usiąść przed klawiaturą i pisać kod “z głowy”. Bez zaglądania do dokumentacji, bez szukania godzinami, co nie działa. Po prostu będę siadać i pisać. I będę w stanie bez żadnego problemu wskazać, ile czasu zajmie mi dane zadanie. Co mogę powiedzieć dziś – cha, cha, cha. Taki dzień nie nadejdzie i docenienie tego, że mam w konsoli 30 błędów zamiast 130 jest bardzo ważne. A to, co opisałam na początku tego akapitu to po prostu praca programistki. Nie nadejdzie dzień, w którym będę wiedzieć wszystko i pisać z głowy. To zwyczajnie niemożliwe.
Jednocześnie przez te lata pracy wyrobiłam sobie różne nawyki, mechanizmy, które umożliwiają mi sprawną pracę z kodem i (przede wszystkim) współpracę z zespołem czy klientem. Bo tak jak na początku zachłysnęłam się umiejętnościami technicznymi, tak z czasem dotarło do mnie, jak ważne są tzw. soft skille. I postawienie klienta na pierwszym miejscu. Co się czasem kończy tym, że jak bardziej drążymy, okazuje się, że w sumie wcale żadnego kodu pisać nie trzeba. I to też jest ok.
Uważaj, o co prosisz
Pisząc pierwszy artykuł nigdy bym nie pomyślała, że nadejdzie czas (i to całkiem szybko), że będą na bloga wchodzić setki osób dziennie. Wrzucając pierwszy post w grupie “Programuj, dziewczyno!” nawet mi nie przeszło przez myśl, że będzie to bezpieczna przestrzeń pełna dobrej energii, inspiracji i wsparcia dla dziesiątek tysięcy osób. Miałam takie nieśmiałe marzenia, żeby pokazać, jak największej liczbie osób, że mogą spróbować kodowania. Ale gdyby ktoś mnie wtedy zapytał, jaka to by była liczba, odpowiedziałabym jak dziś mój pięcioletni synek: “Chyba ze sto!”.
Chciałam pomagać, inspirować, organizować warsztaty i wydarzenia dla początkujących. Chciałam zarażać pasją do kodowania. Pokazywać, że się da, że można. Że czasem wystarczy pierwszy krok i otwarcie głowy na nowe. W pewnym momencie ta machina mnie przygniotła. Moja skrzynka mailowa pękała w szwach od wiadomości, w których mnóstwo było osobistych historii i pytań, czy dana osoba ma szansę na naukę kodowania i zmianę branży. Nie byłam w stanie tego unieść psychicznie.
Dziś wiem, że to pewnie było coś w rodzaju wypalenia. Tematem, ilością pracy i energii, jaką wtedy wkładałam zarówno w naukę (byłam przecieź na juniorskim stanowisku), jak i w rozwijanie tzw. marki osobistej i działania dla społeczności.
Z powodu tego przytłoczenia dziś już nie zajmuję się bezpośrednio tematem zmiany branży, co już nie raz tutaj podkreślałam. Sama jestem teraz w innym miejscu i temat też przestał mi być bliski. Nadal mam do niego ogromny sentyment i bardzo chętnie się wciągam w dyskusje o przebranżowieniu. Ale jeśli ktoś do mnie pisze z prośbą o radę, odsyłam do bloga i grupy. Bo to już nie moja bajka.
Weryfikuj, co możesz. Nie ucz się a oduczaj
To, jak nietrudno się domyślić, myśl najświeższa, bo właśnie jej dedykowałam nowy sezon podcastu. Jest to jednocześnie coś, do czego doszłam po latach nauki, pracy i działania w sieci. Coś, co myślę powoli odważam się nazywać moją życiową filozofią. Podważanie tego, co wiem. Szukanie tego, czego mogę się oduczyć. Odchodzenie od utartych schematów. Zarówno w pracy, jak i w innych działaniach (a może i nawet bardziej w innych).
Dziś wiem, że mogę sobie zrobić przerwę w pracy i to nawet dłuższą, a potem wrócę. Wiem, że mogę się nauczyć innej technologii niż ta, w której pracuję. Mogę odnaleźć się w nowym zespole. Mogę zmienić to, jak piszę kod, jak podchodzę do testowania czy czegokolwiek innego. Kiedyś wydawało mi się, że wszystko jest kwestią znalezienia tego Jedynego Słusznego Sposobu (było parę odcinków temu, możesz nadrobić tutaj). Dziś wiem, że wszystko się zmienia. I jedyne, co możemy robić, to przygotować się na to, że nic nie jest stałe – mam tu na myśli technologie, czy to jak pracujemy, ale oczywiście możemy odnieść to do całego życia (mówiłam, że lubię rozmach).
Te lata, napisane linie kodu, zespoły, w których pracowałam, przeczytane książki, to, co przeżyłam, nauczyły mnie tego, by szukać, skąd mam dany pogląd. Weryfikować to, w co wierzę. Nie tkwić w czymś tylko dlatego, że kiedyś podjęłam taką decyzję. Koszty utracone. Robienie czegoś kosztem czegoś innego. Rezygnowanie, porzucanie, zmiana kierunku. To są bliskie mi pojęcia dzisiaj.
Sobie sprzed siedmiu lat poleciłabym nie czekać na moment, gdy świat się rozjaśni, wiedza wejdzie do głowy i wszystko będzie na swoim miejscu. Bo to tak nie działa. Powiedziałabym sobie też – dobra robota! Nie bój się marzyć, nie bój się działać, po prostu rób to, co sprawia, że czujesz energię. I naprawdę, nie domyślą się, że jesteś tu przypadkiem i udajesz, a tak naprawdę wcale nie programujesz. Przynajmniej przez najbliższe siedem lat.
To oczywiście ironia i nawiązanie do syndromu oszusta, który nadal sobie mieszka u mnie w głowie i ma się dobrze. Ale czy u kogoś w głowie nie mieszka?
Na sam koniec nietypowa prośba – jesteś tu od początku? Daj znać! Ogromnie mnie ciekawi, czy nadal moje treści śledzi ktoś, kto być świadkiem początków mojej przygody z blogiem i kodowaniem. Napisz na joanna@wakeupandcode.pl i podziel się swoją historią ?
Znasz kogoś, kogo mogą zainteresować tematy poruszane w moim newsletterze? Chcesz wesprzeć moje działania w sieci? Zaproś kogoś do zapisania się na newsletter (możesz też podesłać jej/jemu ten wpis na blogu). Będę bardzo wdzięczna! ✨
? A tu mam coś ciekawego…
? Dziś polecam mój podcast, bo w nowym sezonie zebrało się już parę odcinków. Jest o oduczaniu się, pracy głębokiej, ćpaniu wiedzy i mentalnych fikołkach. Jeśli któryś masz do nadrobienia – wskakuj na swoją ulubioną platformę posłuchać (szukaj podcastu “Pod Pretekstem”) ?
? Masz ochotę na więcej moich treści?
✨ Ten artykuł oryginalnie został wysłany jako mój newsletter (zapiszesz się tutaj) i jest częścią mojego pretekstowego projektu, którego drugą składową stanowi podcast “Pod Pretekstem”. Posłuchasz go tutaj.
✨ Po migawki z mojej codzienności wskakuj na Instagram.
✨ Programowanie, zmiana branży na IT, wsparcie i motywacja w dziewczyńskim gronie? To wszystko znajdziesz w mojej grupie “Programuj, dziewczyno!” na FB (jest nas już ponad 30 tysięcy!)
? Lubisz czytać moje treści?
Wesprzyj moje działania: prześlij komuś ten artykuł, link do zapisu na newsletter albo postaw mi kawę. Będę ogromnie wdzięczna!
Serdeczne pozdrowienia
Joanna ✨