Decyzja o zmianie branży jest zdecydowanie bardzo trudna. W cyklu artykułów o osobach, którym udało się z sukcesem przejść do IT, chcę Was trochę zainspirować i dać energię do działania.
W drugiej części poznacie kolejne dwie bohaterki. Jeśli nie mieliście okazji przeczytać pierwszego wpisu z serii, znajdziecie go tutaj.
Kasia Balcerska pracowała w finansach, ale postanowiła nauczyć się Javy, bo odkryła, że programowanie sprawia jej większą przyjemność, niż jej ówczesne zajęcie. Z kolei Sylwia Skowron zaczęła kodować… z nudów. A potem okazało się, że programowanie ją dosłownie fascynuje i postanowiła się tym zająć na stałe. Przeczytajcie o tym, jak dziewczyny się uczyły, jakie planowały naukę i co radzą osobom, które myślą o zmianie branży.
Inspiracji nigdy nie za dużo, dlatego kolejną historię przeczytacie u Natalii na blogu BedeProgramistka.pl. Okazało się, że wpadłyśmy dokładnie na ten sam pomysł w tym samym czasie! Dlatego postanowiłyśmy połączyć siły i Was podwójnie zmotywować. Śledźcie zatem serię na obu blogach.
Historia Kasi
W pewnym etapie mojej pracy zaczęło bardziej wciągać mnie to, że mogę tworzyć własne rozwiązania w VBA, skonfigurować i zmienić sposób tworzenia raportów, niż sama praca operacyjna w obszarze rachunkowości, czy controllingu. Podczas studiów na Politechnice Łódzkiej miałam podstawowe języki programowania, więc postanowiłam odświeżyć sobie temat. Zachwyciłam się programowaniem obiektowym i Java jest obecnie moim obszarem w jakim powiększam swoją wiedzę. To wszystko miało wpływ na moją decyzję.
Uczę się z książek, dokumentacji online, próbowałam z kursów online, ale może na razie nie trafiłam na taki, który by mi odpowiadał. Przy pisaniu pierwszych aplikacji i problemach szukam rozwiązań na forach, pytam znajomych, którzy też programują. Raz nawet znalazłam rozwiązanie na niemieckim forum 🙂 Opis kodu po niemiecku, fragment mi akurat przypasował.
Wybrałam Javę, bo miałam już pewne wyobrażenie o programowaniu i poszerzając tę wiedzę wciągnęło mnie programowanie obiektowe. Dowiedziałam się też, czym zajmują się testerzy, administratorzy, developerzy i wszelakie zawody zorientowane wokół branży IT. Tak wywnioskowałam, że, o ile pisanie skryptów w bashu jest fajne, to raczej nie odpowiadają mi zadania administratora itp.
Początki planu nauki były ciężkie. Szukałam szkoleń, po kilka razy czytałam te same podstawy i błądziłam, nie wiedząc jak się zabrać do planowania. Szczególnie, że dostawałam różne dobre rady jak się zabrać do tematu, a każda rada, w zależności od osoby, była inna. Najpierw wyznaczałam sobie czas, ile dziennie mam poświęcić na naukę, czy też szukanie materiałów. Teraz, jak mam już pewną wiedzę, to staram się definiować sobie konkretne tematy na dany tydzień.
Najbardziej regularnie uczę się gdy wymyślę sobie, albo znajdę jakieś ćwiczenie i mam do napisania prosty programik. Nie mogę doczekać się aż zobaczę rezultat mojej pracy i wtedy naprawdę każdą wolną chwilę spędzam przy kodzie, czy z dokumentacją, szukając wszelakich informacji.
Od czasu, jak zaczęłam się uczyć z zamiarem zmiany, branży minęło 6 miesięcy. Był to intensywny okres i miałam czas na naukę, bo byłam na urlopie macierzyńskim. Rekrutacja była w formie testu i rozmowy. Było to całkiem niezłe doświadczenie, bo pierwszy raz ktoś zweryfikował moją wiedzę i poczułam, że faktycznie coś wiem.
Co poradziłabym osobom, które chcą zmienić branżę? Jeśli się uczysz programować i nie jesteś pewna swojej wiedzy i czy dasz sobie radę, warto iść na rozmowę rekrutacyjną. Może okaże się, że całkiem dużo wiesz, a może nawet wystarczająco dużo, żeby dać sobie radę na juniorskim stanowisku.
Sobie z przeszłości powiedziałabym tak: Pisz więcej kodu i ćwicz praktycznie! Praktyka czyni mistrza i w przypadku programowania to się faktycznie sprawdza. Nie rób przerw w nauce, szczególnie na początku wszystko łatwo się zapomina i trzeba wałkować podstawowe rzeczy od nowa.
Jeśli chodzi o moje plany na przyszłość, chcę zostać specjalistą w programowaniu w Javie, HTML, CSS i Java Script, czyli zostać Full Stack Developerem.
Historia Sylwii
Co skłoniło mnie do podjęcia decyzji o rozpoczęciu nauki programowania? Głównie? Nuda. Mówię poważnie – nuda. Byłam wtedy w takiej sytuacji w życiu, kiedy po skończeniu szkoły średniej nie wiedziałam jeszcze co chce robić w życiu i próbowałam znaleźć w nim swoje miejsce. Nie ujmując paniom pracującym na kasach, nie potrafiłam wyobrazić sobie siebie skanującej towar przez osiem godzin dziennie albo w zaduszonym biurze, pełnego opróżnionych filiżanek kawy, przesiąkniętym zapachem dymu papierosowego, ślęcząc nad jakimiś papierami, które nie mają dla mnie żadnego znaczenia.
Później doszły problemy zdrowotne, nie mogłam być w pełni dyspozycyjna przez pewien czas. I wtedy przypomniałam sobie o programowaniu, którym bawiłam się jeszcze w czasach podstawówki. Pamiętam, że już wtedy sprawiało mi to sporo frajdy, więc postanowiłam sobie odświeżyć tę wiedzę. Hobby zamieniło się w pasję, pasja w pracę i tak jakoś pozostało. Pamiętam tę niezwykłą fascynację, jeszcze na samym początku przygody z programowaniem, kiedy wstukując parę komend do edytora, na ekranie działa się wtedy dla mnie magia i świadomość, że mam nad tym niemal całkowitą kontrolę była niesamowita.
Jestem samoukiem. Chyba od zawsze byłam. Mam swoje tempo nauki i przyswajania wiedzy. Nie lubię mieć wytycznych czego i ile mam się w danym dniu uczyć, jak to ma miejsce w szkole albo na wszelkiego rodzaju bootcampach. Jeśli w danym dniu miałam ochotę zgłębiać tajniki JavaScript, po prostu do niego siadałam odpalając w przeglądarce kursy online. To niesamowite, ile darmowej wiedzy, zwłaszcza w dziedzinie programowania, można znaleźć w sieci. Znajomość języka angielskiego tutaj niezwykle pomaga, ale to chyba must have, jeśli w ogóle bierzemy się za programowanie.
Na początku błądziłam. Ciężko było mieć jakikolwiek plan, kiedy dopiero odkrywało się tyle nowych rzeczy i dowiadywało się, jak co i z czym działa. Zaczęłam trochę czytać na ten temat, trochę też wzięłam to na czuja. Zaczęłam od rzeczy, które wydawały mi się najłatwiejsze do zrozumienia. Parę razy za wysoko zawiesiłam poprzeczkę, co było błędem i tylko zniechęciło mnie do dalszej nauki. Dopiero kiedy po pewnym czasie wracałam do tych trudniejszych tematów, okazywało się, że w istocie takie nie są, tylko musiałam nabrać potrzebnych podstaw, żeby je zrozumieć.
Tworzę sobie w głowie plan dnia. Każdego dnia staram się czegoś nauczyć. Nieważne, czy będzie to kompletnie dla mnie nowa technologia, czy może pojedyncza mała funkcja, o której nigdy wcześniej nie słyszałam. Nieważne, czy to będzie dwugodzinny tutorial na YouTube, czy pół godziny samodzielnego rozwiązywania problemu w kodzie. Tak bardzo weszło mi to w nawyk, że teraz zawsze z tyłu głowy mam pusty kwadracik, który oznaczam ptaszkiem, czy jak kto woli krzyżykiem, i dopiero wtedy ten cichy głosik w mojej głowie daje mi spokój, a wyrzuty sumienia z powodu braku samorozwoju znikają.
Ciężko powiedzieć, ile czasu minęło od początku nauki do dostania pierwszej pracy, bo wiele razy z płaczem rzucałam programowanie, przysięgajac zająć się czymś innym. Ale zawsze do tego wracałam. Sądzę, że minęło około roku. Długo zbierałam się na odwagę, bo nie byłam pewna, czy jestem już gotowa, ale potrzeba pieniędzy wymusiła na mnie tę odwagę. Jako, że dużo udzielałam się na forach i grupach na FB dotyczących programowania, zostałam zauważona i zaproszona do rekrutacji przez jedną z firm. Dostałam zadanie do wykonania – zakodować widok dla widgetu odtwarzającego muzykę. Chyba się im spodobało, bo zostałam zaproszona na rozmowę, jednak musiałam odmówić, ze względu na lokalizację. Za drugim razem po prostu się ogłosiłam, że szukam zdalnej współpracy. Dostałam wiele odpowiedzi, ale tylko jeden programista dał mi szansę i we mnie uwierzył. Na początku robiłam drobne poprawki i kodowałam proste strony, w miarę upływu czasu, obowiązków przybywało. Muszę powiedzieć, że najwięcej nauczyłam się jednak właśnie podczas pracy nad poszczególnymi projektami niż podczas samodzielnej nauki. Dzięki, Damian!
Osobom, które chcą zmienić branże poradzę, żeby się nie poddawały. Żeby początkowo traktowały to jako hobby i dobrą zabawę. Niech sprawdzą, czy w ogóle im to ‘leży’. Bo bez pasji w tym zawodzie może być naprawdę ciężko, zwłaszcza na dłuższą metę. Wierzcie mi.
Natomiast sobie powiedziałabym, że te wszystkie łzy i chwile wypełnione zwątpieniem przyniosą w przyszłości owoce, i że warto zacisnąć zęby i brnąć do przodu. Życzyłabym sobie z przeszłości więcej samozaparcia i zdecydowanie poświęcenia więcej czasu na naukę.
Chcę być w programowaniu coraz lepsza, nauczyć się jeszcze więcej nowych rzeczy. Ciągle i nieprzerwanie rozwijać się w tym, co robię. W najbliższej przyszłości może zdobyć etat w jakimś startupie. W dalszej perspektywie – osiągnąć taki poziom i czuć się na tyle pewnie, żeby móc połączyć życie freelancera i podróżnika. Myślę, że programowanie może mi dać możliwość zakosztowania tej upragnionej niezależności i wolności.
Mam nadzieję, że te historie Was zmotywują do pracy i pokażą, że to można samemu nauczyć się programowania. I to w stopniu umożliwiającym dostanie pierwszej pracy w IT. A teraz – ruszajcie do kodu!
Chcesz się czymś podzielić? O coś zapytać? Napisz komentarz pod postem, maila do mnie na joanna@wakeupandcode.pl, wiadomość na fanpage Wake up and Code albo post w grupie Programuj, dziewczyno!