Czy wydarzenia w IT tylko dla kobiet to kółka wzajemnej adoracji czy szansa na spróbowanie swoich sił w programowaniu? Czy dziewczyny faktycznie muszą mieć dedykowane kursy czy warsztaty, by wziąć w nich udział? Czy w IT naprawdę tak brakuje kobiet? O tym wszystkim w dzisiejszym wpisie.
Jak pewnie wiecie, na początku czerwca zorganizowałam wydarzenie Programuj, dziewczyno!, którego celem było zachęcenie dziewczyn do kodowania. Dlatego może dziwić Was temat tego wpisu. Chciałabym jednak zastanowić się w nim nad tym, czy naprawdę takie wydarzenia jak moje są potrzebne. Sama bowiem nigdy za bardzo nie wierzyłam w kursy czy warsztaty dedykowane dla kobiet. Wydawało mi się, że to przecież nie ma najmniejszego sensu, bo gdyby dziewczyny chciały kodować, po prostu zaczęłyby to robić. Bez zastanawiania się nad tym, czy im wypada, czy mają wystarczające kwalifikacje, czy dadzą radę. Ale później trochę zweryfikowałam swoje podejście.
Pierwsza weryfikacja nastąpiła po obejrzeniu TED talk Reshmy Saujani Teach girls bravery, not perfection. O tym, co dokładnie mnie w nim poruszyło, pisałam we wpisie o samej akcji Programuj, dziewczyno!, który znajdziecie tutaj. W skrócie – Reshma przytoczyła historie, które wyraźne wskazywały, że dziewczynki inaczej niż chłopcy postrzegają siebie podczas programowania. Szukają problemu w sobie, nie w kodzie, wstydzą się pokazać coś, co nie będzie perfekcyjne. I niestety, musiałam przyznać rację, bo sama się tak nie raz czułam.
Druga weryfikacja moich poglądów spowodowana była lekturą książki Sheryl Sanberg Włącz się do gry. Szczególnie moją uwagę zwrócił fragment o tzw. syndromie oszusta, który bardzo często dotyczy kobiet. Mają one wrażenie, że nie czują się odpowiednio wykwalifikowane na dane stanowisko (nawet jeśli już je sprawują), nie zgłaszają się do nowych zadań, bo nie są pewne, czy dadzą radę. I pomyślałam sobie, że faktycznie coś w tym jest. Istnieje takie oczekiwanie, by kobiety robiły wszystko idealnie. I od małego się też tego dziewczynki uczy. A potem trudno im zgłosić się gdzieś, gdy nie sa na 100% pewnie, że podołają, mimo że pewnie dałyby radę, gdyby spróbowały. I myślę, że tutaj właśnie tkwi siła wydarzeń dedykowanych dla kobiet.
Takie wydarzenia są swego rodzaju bezpiecznym terytorium, gdzie można spróbować czegoś nowego i zobaczyć, czy to nam się podoba. To na pewno zdejmuje presję perfekcjonizmu. A gdy podczas warsztatów dziewczyny zobaczą, że to całe kodowanie wcale nie jest takie straszne, mogą się nim dalej zainteresować. O tym, co mnie zaskoczyło podczas nauki programowania pisałam tu, więc zachęcam do zajrzenia, jeśli macie ochotę poczytać więcej.
Drugi argument, który przemawia za wydarzeniami tylko dla kobiet moim zdaniem jest obecny brak kobiecych wzorców w IT. Mnie samej nie przychodzi do głowy żadna znana programistka. I tego brakuje. Dziewczyny nawet nie myślą o IT, bo nikt im takich pomysłów nie podsuwa. Kilka dni temu gdzieś na Facebooku mignęła mi oferta o półkoloniach dla dzieci, które były podzielone na te dla dziewczynek i dla chłopców. W planie wersji dla chłopców było m.in. programowanie i tworzenie gier komputerowych. W tym dla dziewczynek – robienie swoich kosmetyków, fitness i dieta. Uważam, że właśnie czegoś takiego należy unikać. Trzeba pokazywać dziewczynkom, że programowanie może być dla nich fajne. Na pewno dziewczynka, która już w podstawówce dowie się, że można kodować, albo tego spróbuje, w przyszłości będzie miała większy wybór, jeśli chodzi o studia czy pracę.
Moje wyzwanie łączyło się ze stworzeniem na FB grupy Programuj, dziewczyno!. Korzystając z faktu, że w grupie panuje świetna atmosfera (także po wyzwaniu), postanowiłam dziewczyny zapytać, dlaczego właściwie zdecydowały się do grupy dołączyć i czy przeważył fakt, że to grupa tylko dla kobiet. Większość dziewczyn, które się wypowiedziały, twierdziło, że chodziło o naukę nowych rzeczy, motywację związaną z wyzwaniem, a nie o to, że są tu same kobiety. Jednak dużo z nich tez podkreślało, że to też duży plus, że są w grupie same dziewczyny, bo dzięki temu one czują się swobodniej przy zadawaniu pytań, szczególnie tych bardzo podstawowych. Przykład mojej grupy i wyzwania oraz popularności warsztatów kierowanych tylko do kobiet udowadnia, że potrzebujemy dzisiaj tego typu wydarzeń. Faktem jest, że w IT przeważają mężczyźni, a zawód programisty nadal w pierwszej kolejności kojarzony jest raczej z czymś męskim. Oczywiście, to się powoli zmienia, ale myślę, że minie jeszcze sporo czasu, zanim dojdziemy do momentu, gdy programista będzie kojarzony neutralnie.
Trzeba jednak zaznaczyć jednocześnie, że zachęcanie wszystkich kobiet do programowania, tylko dlatego, że są kobietami, nie jest dobre. Nie każda kobieta musi starać się “przebić” do męskiego świata i programować. Dokładnie tak samo, jak nie każdy mężczyzna nie odnajdzie się w kodowaniu. Zachęcanie kobiet do IT na zasadzie “zacznij, bo tam brakuje kobiet” jest moim zdaniem ogromnym błędem. Powinniśmy pokazywać dziewczynom, że one mogą być tak samo dobrymi specjalistami w tej dziedzinie jak mężczyźni, że płeć tutaj niczego nie determinuje. A nie reklamować wśród nich kodowanie, bo w IT trzeba więcej kobiet.
W ramach wyzwania na blogu ukazał się artykuł pt. Kim są dziewczyny w IT?, gdzie programistki opowiedziały mi trochę o swojej pracy, ale także o tym, czy uważają, że w IT jest za mało kobiet. Wszystkie były zgodne, że kobiet jest zdecydowanie mniej, ale trudno stwierdzić, czy za mało. Jak powiedziała we wpisie Monika: Nie uważam, by w każdym zawodzie musiało być po równo kobiet i mężczyzn. Lepiej, by ludzie robili to, co im sprawia satysfakcję. Ważne by zarówno kobiety, jak i mężczyźni nie postrzegali jakiś zawodów jako typowo męskie, czy kobiece. Jeśli czują, że to jest to, co powinni robić, niech mają do tego prawo. Bez krzywych spojrzeń innych. I ja się z tym zgadzam w 100%. Byłoby idealnie, gdyby każdy miał szansę robić to, co daje mu satysfakcję, nie patrząc na ograniczenia, jakie niesie postrzeganie zawodów jako kobiece i męskie.
Na sam koniec mogę tylko napisać, że wydaje mi się, że wydarzenia w IT skierowane tylko dla kobiet robią wiele dobrego. Zachęcają dziewczyny do spróbowania swoich sił w programowaniu czy testowaniu, pokazują, że to może być dla nich coś fajnego i interesującego. Zdobyte umiejętności oraz pewność siebie na pewno procentują dla uczestniczek w przyszłości. Ważne, by nie popadać w skrajności i nie dążyć do wyrównania liczby kobiet i mężczyzn w IT, bo na to potrzeba wielu lat. I nie wiadomo, czy coś takiego w ogóle jest potrzebne. Całkiem niedawno odwołano jedną z konferencji programistycznych, bo wśród prelegentów nie było żadnej kobiety i organizatorom zarzucono, że robią męską konferencję. To już trochę zakrawa o absurd, bo zaczynamy się potem zastanawiać, czy prelegentki wybrano, bo miały przygotowane wartościowe wystąpienia, czy dlatego że są kobietami. Ja bym nie chciała być zaagnażowana do jakiegoś projektu, dlatego że jestem kobietą. Chciałabym, by oceniano moje doświadczenie i umiejętności.
A Wy co sądzicie? Czy uważacie, że w IT powinno być więcej wydarzeń skierowanych dla kobiet? Pytam także mężczyzn oczywiście 😉
Osobiście jestem przeciwny wydarzeniom “tylko dla”.
Uważam, że to trochę propagowanie podziałów i tym podobnych, natomiast myślę, że mogą być takie “kobiety/kobietom” gdzie dziewczyny organizują, tylko kobiety są prelegentkami, ale na który wstęp jest wolny. Ewentualnie jeżeli chłopska obecność jest przytłaczająca to możnaby wprowadzić jakiegoś rodzaju parytety.. ale jak mówiłem, nie przepadam za ograniczeniami w udziale 😉
Ja właśnie też nie jestem za parytetami, bo przestajemy wtedy oceniać kompetencje, a uwagę zwracamy tylko na płeć. A przecież docelowo dążymy do tego, by płeć nie była determinantą. Myślę, że jeszcze trochę czasu minie, zanim będzie można odejść od wydarzeń “tylko dla kobiet”. Jak będziemy pokazywać dziewczynom, że programowanie to fajna sprawa, to z czasem podejście się zmieni 🙂
Czy wiesz kto był pierwszym programistą? 🙂 Jest wiele przykładów kobiet w IT, a propagowanie jedynie kobiet dla mnie nie jest fajne. Owszem warsztaty z tego, aby pokazać, że kobiety nie muszą być perfekcyjnie, że są kompetentne – jak najbardziej :).
Bardziej chodziło mi o to, że nie ma dużo wzorców bardzo znanych kobiet programistów, osób pokroju Jobsa. A faktycznie, pierwszym programistą była kobieta. I trzeba pokazywać dziewczynkom od małego, że programowanie to też sprawa dla nich, zupełnie tak samo jak dla chłopców. A warsztaty zmieniające podejście kobiet do samych siebie to super pomysł 🙂
Mam dziewczynę programistkę, która studiuje na politechnice. Jej przykład i codzienne poświęcenie przekonuje mnie, że są osoby, który zobaczyły swoją ścieżkę od razu, a inne nie, studiując socjologię, astronomię czy dziennikarstwo. Takim osobom, które chcą się przebranżowić, jest trudniej w środowisku, trzeba iść na kurs, albo zarywać wieczory samemu, a potem iść do nowej pracy itd. Jednakże jest to problem, który nie dotyczy wyłącznie kobiet. I w tym punkcie przestaję rozumieć ideę grup dla kobiet. Być może chodzi o community i wtedy to jest OK. Trzeba jednak zauważyć, że front-end to nie jest rocket science, każdy może się go nauczyć. Oczywiście, będą słabsi i mocniejsi, ale do tej pory nie zauważyłem, żeby było to związane z płcią.
Pewnie, przebranżowienie to nie jest coś tylko dla kobiet. Mnie chodziło bardziej o to, że kobiety jakoś rzadziej myślą o tym, że one też mogą spróbować programować, bo to nadal kojarzone jest jako dość męskie zajęcie. Ale wiadomo, kiedy podejmie się decyzję o zmianie branży, poświęcenie i nauka jest takie same dla wszystkich, tutaj nie ma żadnych rozgraniczeń. Jest na szczęście dużo grup wspólnych, w których można znaleźć wsparcie i wiele interesujących materiałów, jak się dopiero zaczyna 🙂
Zastanawia mnie dlaczego kobiety uważają, że eventy tylko dla kobiet za “bezpieczne terytorium”. Wydaje mi się, że tworzenie takich grup jest trochę jak tworzenie bańki mydlanej, w której kobiety mogą się wzajemnie klepać po pleckach. Od grupy wyzwania odłączyła się grupa dla początkujących pythonistek, bo bały się zadawać pytania na forum i zadawały je w prywatnych wiadomościach (a z tego co Rita pisała to pytania często się powtarzały). Z tego wynika, że nie dość, że nie czuły się tam ciągle bezpiecznie to nawet nie odważyły się na wyszukanie odpowiedzi za pomocą googla. Jestem za pomocą początkującym programistkom, ale wydaje mi się, że jedyne co im pomoże to kop w dupę i trochę odwagi a nie zamknięte grupy 😉
Wydaje mi się, że dużo kobiet zniechęca się do programowania tak naprawdę przez osoby, które je tego uczą.
Jestem na 3 roku informatyki i nigdzie nie spotkałam tylu seksistów, co wśród swoich wykładowców. Na początku na roku było nas może z 20 dziewczyn na 150 osób. Te, które noszą się jak chłopczyce i miały raczej “męskie” zainteresowania poza uczelnią miały jeszcze w miarę spokój. Problem się zaczyna, gdy jesteś jedną z tych pań, które noszą się bardziej kobieco, a w przerwach od nauki Javy lubią wyskoczyć do drogerii.
Większość wykładowców zakładało od razu, że taka osoba niewiele wie, więc na każdym kroku musiałyśmy udowadniać swoje umiejętności. Zdarzały się komentarze typu: “przyszłaś tu szukać męża?”, “jesteś za ładna i za delikatna na te studia” – WTF?! Dodatkowo sytuacje, gdzie niektóre z nas wprost słyszały, że są oceniane gorzej ze względu na płeć… Niedługo czeka mnie obrona i już dostałam cynk od promotora, żeby obkuć się na blachę, bo X i Y dowalają kobietom najgorsze pytania.
Jednocześnie wciąż mówi się o tym, jak przyciągnąć na nasz wydział więcej kobiet… O ironio!
Nie dziwi mnie ani trochę, że dziewczyny zainteresowane tematem boją się iść na studia, gdzie czeka je takie traktowanie. Nie dziwi mnie, że nie czują się kompetentne, jeśli tą niekompetencję usilnie stara się im udowodnić.
Zgadzam się z Javagirl. Mam wręcz wrażenie, że obecnie więcej jest znanych nazwisk programistek niż programistów. Jobs nie był programistą, bardziej trafne byłoby wymienienie Wozniaka… Polecam zrobić lepszy research przed napisaniem kolejnego posta! 😉 Jeśli chodzi o eventy, to też nie jestem za podziałami. Tak jak napisała Mira w komentarzu poniżej, spotkania samych kobiet, to niestety głównie kółka wzajemnej adoracji, za którymi nie stoi żadna nauka. Zakładam, że jak ktoś trafia do takiej grupy, to wiadomo, że chce się przebranżowić albo czegoś nauczyć. Nie trzeba setek wpisów, w których każda dziewczyna się przedstawia i o tym pisze 😉 I na koniec: do nauki programowania długa droga, ale warto zacząć od wykorzystywania wyszukiwarki – kursy, tutoriale, szkolenia są na wyciągnięcie ręki.
Ja mam czasem problem z kobietami, mimo że sama nią jestem. Mam wrażenie, że kobiety na siłę starają sobie utrudnić życie. Ostatnio niestety byłam ofiarą mini aferki, którą zafundowała mi… inna kobieta. I wydaje mi się, że często zamiast się wspierać i przeznaczać energię na coś fajnego, niektóre kobiety na siłę chcą rywalizować, ale rywalizować tylko po to, żeby poprawić poczucie swojej wartości. Dlatego też warsztaty czy meetupy skierowane wyłącznie do kobiet nie wydają mi się być lepsze. I wcale nie czułabym się na nich bezpieczniej. Z facetami jest chyba trochę prościej. I chyba wolę ten 0-1 tok myślenia.
A ja uważam, że nie ma co generalizować 😉 Moim zdaniem można się spotkać ze nieodpowiednim traktowaniem i aferkami, jak piszesz, i ze strony mężczyzn i kobiet. W tej kwestii wyznaję jedną zasadę – najlepiej traktować inne dziewczyny tak, jakbyśmy chciały być traktowane same 🙂 I to się sprawdza. Pozdrawiam serdecznie!
Bardziej chodziło mi o to, że w otoczeniu nie ma programistek. Ja sama właściwie żadnej nie spotkałam, dopóki bardziej nie weszłam w ten świat. Ale wiadomo, każdy ma prawo do swojego zdania – jak wolisz uczyć się sama, z tutoriali itp, to super 🙂 Ale wielu osobom takie warsztaty dają kopa i motywację i nie ma co temu zaprzeczać 🙂 Pozdrawiam!
Aha, bo wymieniłaś Jobsa, więc myślałam, że jednak chodzi o popularnych ludzi, niekoniecznie z najbliższego otoczenia. Wystarczy zacząć pracę w IT, od razu można poznać wiele programistek 😉 Fakt, jest ich częściej mniej niż facetów, ale nie znam firmy IT, gdzie nie byłoby kobiet na tym stanowisku. Nie napisałam, że wolę uczyć się sama. Korzystam z kursów internetowych, oczywiście, ale chodzę na wiele spotkań, gdzie inni dzielą się swoją wiedzą i nie są one skierowane tylko do jednej płci, a prowadzącymi są i kobiety i mężczyźni. Miałam raczej na myśli, że warto czasem też samemu poszperać, poszukać – nie wyobrażam sobie pracy i nauki, gdybym miała co chwilę kogoś o coś pytać. A wiadomo, o prawie wszystko ktoś już w Internecie zapytał (polecam Stack Overflow ;-))
Ogólnie uważam że powinny byc i takie wydarzenia, wiem że wtedy zachecilo by sie wiele kobiet ktore poczuly by sie bardziej pewnie, nie wstydzily sie zapytac, zyskaly by wiecej pewnosci i ruszyly do przodu z tematem kiedy byly by poprostu w gronie podobnych sobie. Nie powinnismy oceniac czy jest to dobre czy zle. Poprostu jesli jest grono dziewczyn ktore dobrze i pewniej by sie czuly w takiej formie to ok, nie przekreslajmy takich inicjatyw, a jesli innym nie robi to roznicy to tez ok. Spotkalam sie ze na wydarzeniach gdzie mezczyzni sa wiekszoscia, czesto oni patrza z góry na dziewczyny, na kogos slabszego, a gdzie zadac pytanie ktore pewnie uznaja za glupie, baskie, nie logiczne. W gronie damskim ten problem odchodzi. Nie blokujmy takich inicjatyw.
Zgadzam się! Na pewno są osoby, którym takie inicjatywy nie pasują. Jednak jest też wielkie grono, które tego typu eventów potrzebuje. I dlatego warto organizować takie wydarzenia 🙂