Koncepcja pracy głębokiej zainteresowała mnie już jakiś czas temu. Stosowałam ją do nauki, a teraz wypróbowałam przy realizacji dużego projektu. Ciekawi Was, jak wygląda praca głęboka w praktyce? Zapraszam do lektury!
Jeśli nie wiecie, czym jest praca głęboka i chcecie poczytać o niej więcej, odsyłam najpierw do wpisu o tym, jak się uczyć. Tam pisałam, jakie są jej zasady. Teraz tylko w skrócie wyjaśnię, że jest to koncepcja wprowadzona przez Cala Newporta w książce o takim samym tytule, czyli “Praca głęboka” (ang. “Deep work”). Swoją drogą, lekturę tę polecałam w czerwcowym artykule o książkach.
Newport wyznacza cztery główne rodzaje pracy głębokiej: monastyczną, rytmiczną, bimodalną i dziennikarską. Do tej pory korzystałam z rodzaju rytmicznego, który traktuje pracę głęboką jako nawyk. Tzn. codziennie o tej samej porze wykonujemy czynności, które mają nam zapewnić pozyskanie nowej umiejętności czy przybliżyć do realizacji projektu. Uczyłam się w ten sposób nowych rzeczy, ponieważ świetnie się sprawdza u mnie nauka np. 1,5 godziny z samego rana.
Stworzenie kursu online było dla mnie czymś nowym i większym. Nie był to mój pierwszy kurs, ponieważ nagrałam już . Jednak proces powstawania tamtego kursu był dla mnie bardzo męczący, ponieważ robiłam to przed i po pracy. Tzn. normalnie pracowałam 8 godzin dziennie plus dodatkowo 2 lub nawet 3 nad kursem. Do tego dochodziła praca w weekendy.
Zanim podjęłam decyzję o rozpoczęciu prac nad nowym kursem, zdecydowałam się wszystko dokładnie rozplanować, aby wiedzieć, czy zwyczajnie jestem w stanie to zrobić. Nie miałam zamiaru tworzyć kursu za wszelką cenę. Pamiętałam, jak mocno zmęczyło mnie to ostatnio. Mimo satysfakcji z powstania kursu, był to dla mnie dość ciężki czas ze względu na ilość czasu, jaki mu poświęciłam i zmęczenia, jakie spowodowała praca po godzinach. Jako że teraz staram się dbać o to, by działać z większą rozwagą i pilnować czasu na odpoczynek, podeszłam do tego inaczej.
Wiem, że o wiele lepiej jest budować swój plan i dobrze zrozumieć dany sposób pracy, gdy widzimy to na realnych przykładach. Dlatego dziś przygotowałam dla Was retrospekcję moich działań – od podjęcia decyzji o rozpoczęciu projektu, po planowanie, aż do realizacji. Wszystko według zasad pracy głębokiej. Zobaczcie, jak to u mnie wyglądało.
Wstępny zakres projektu
Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam, było określenie ramowego zakresu projektu. Co to oznaczało w praktyce? Określenie tego, co będzie zawierał kurs. Wyznaczyłam wstępnie moduły, na jakie będzie podzielony i krótko opisałam treści, które chcę w nich zawrzeć. Jako że kurs powstawał we współpracy ze , musiałam poczekać na akceptację planu z ich strony. Gdy dostałam zielone światło, ruszyłam dalej.
Oszacowanie czasu trwania projektu
Miałam w tym momencie ramowy plan, więc mogłam zastanowić się, ile zajmie mi realizacja całego projektu. Kurs porusza tematy związane z pracą front-end developera i zmianą branży. Nie wymagał więc ode mnie pracy nad kodem, także skupić mogłam się jedynie na dobrym przygotowaniu notatek i zastanowieniu się, jaka forma prezentacji będzie najlepsza dla konkretnych tematów. Jako że miałam już doświadczenie z nagrywaniem kursu i obróbką materiału, wiedziałam mniej więcej, ile może zając nagranie poszczególnych elementów. Wszystkie rozpiski robiłam w zeszycie, zastanawiając się, ile czasu przypisać na dany element kursu. Do otrzymanej liczby godzin doliczyłam czas, jakiego potrzebowałam na przygotowanie szczegółowych notatek do nagrań, a także prezentacji, które miały zostać dołączone do kursu.
Wybór formy realizacji projektu
To, że wiedziałam jaki kurs ma mieć zakres i ile mniej więcej potrwa jego nagranie, nie znaczyło, że byłam zdecydowana na 100%, że chcę go zrealizować. Moim celem było dbanie o czas na odpoczynek i po wstępnej analizy pracy, jaka mnie czeka, wiedziałam, że nie dam rady kursu nagrać “po godzinach”. Początkowo chciałam skorzystać z pracy głębokiej typu rytmicznego, czyli poświęcać na kurs około 2 godziny rano. Ale zobaczyłam, że to zwyczajnie nie przejdzie. Po pierwsze, trudno byłoby mi potem efektywnie pracować, a dodatkowo większość kursu ma formę video. Jakoś nie potrafiłam wyobrazić sobie siebie stającą przed kamerą o 6 rano. Początkowo chciałam zrezygnować z projektu, ale przejrzałam na szybko moje notatki z książki “Praca głęboka”. I tak padło na pracę bimodalną.
Na czym polega praca bimodalna? Chodzi tutaj o dedykowany czas na realizację danego projektu. W wyznaczonym okresie nie skupiamy się na niczym innym niż dany projekt. To rozwiązanie wydało mi się idealne. Postanowiłam przygotować notatki do nagrań w formie pracy rytmicznej w ciągu najbliższych dwóch tygodni, a następne skupić się tylko na nagrywaniu i obróbce materiału. Zaplanowałam więc urlop od regularnej pracy. Z moich wcześniejszych obliczeń wyszło mi, że potrzebuję 2 tygodni, żeby zrealizować całość.
Rozpisanie szczegółowego planu
Wiedziałam już, jaką ilość czasu mam do dyspozycji, aby kurs przygotować. Skupiłam się więc na przygotowaniu jak najbardziej szczegółowego planu działana na najbliższe tygodnie. Jak wspomniałam, notatki do kursu robiłam w formie pracy rytmicznej, tzn. poświęcałam na nie codziennie około godzinę z samego rana, jeszcze przed wyjściem do pracy. Potem rozpisałam, jakie moduły będę nagrywać którego dnia. Dodałam również czas na obróbkę materiału i ewentualne poprawki, a także przypomnienie sobie obsługi programu do obróbki. Całość kursu miała mieć około 4 godzin. Zabawne jest, patrząc tak z perspektywy, zdać sobie sprawę, że wymagało to ode mnie właściwie miesiąca prac, w tym dwóch tygodni poświęconych tylko i wyłącznie na kurs.
Wiedziałam, że nagrywanie video jest wymagające i nie dam rady nagrać więcej niż kilkanaście minut dziennie. Uwzględniłam to w moich planach i nagrania video przeplatałam z tymi, które zawierały tylko widok prezentacji. Dodatkowo, video wymagało pracy w świetle dziennym, co też wpływało na to, jak rozłożyłam pracę. Jako że w czasie poświęconym na nagrania miałam też wystąpić na konferencji, musiałam wyznaczyć bloki czasowe, w których ćwiczyłam prezentację. Docelowo chciałam pracować nad kursem ok 6 godzin dziennie. Miała to być praca z przerwami, nie ciągiem.
Czas na działanie
Ubezpieczona w szczegółowy plan, ruszyłam do działania. Zadania na dany tydzień przenosiłam do Todoist, a następnie zajmowałam się tylko tymi, które miałam w planie na dany dzień. Jak to wyszło w praktyce? Muszę przyznać, że plan pełen detali sprawdził się idealnie. Nie musiałam zastanawiać się, co mam robić danego dnia. Nie wciskałam też dodatkowych rzeczy. Odeszła presja, że mam jeszcze dwie godzinki to dorzucę sobie coś dodatkowego. Nie, trzymałam się planu. Wiedziałam, że jeśli będę postępować zgodnie z wcześniejszymi założeniami, skończę kurs na czas i nie musiałam się spinać i robić więcej, niż zaplanowałam.
Oczywiście nie było tak, że wszystko szło gładko i bez zmian planów. Miałam trochę problemów technicznych, które lekko zaburzyły wstępne założenia, ale szybko udało mi się z nimi uporać. Dwa razy też postanowiłam trochę zmienić kolejność nagrywania. Pilnowałam jednak, aby nie mieszać w całym planie, ale jedynie w założeniach na najbliższe dwa czy trzy dni. Dlaczego? Otóż modyfikacja całych dwóch tygodni z góry wymagałaby o wiele więcej czasu. Nie chciałam tracić godziny na to, by na nowo wszystko poukładać. Nie miałam też takiej potrzeby. Myślę, że często wpadamy w pułapkę planowania zamiast działania. I ja chciałam tego uniknąć. Poświęciłam na plany już wystarczającą ilość czasu i założyłam, że będę robić jedynie modyfikacje, które same w sobie nie zajmą więcej niż kwadrans.
I gotowe!
Po dwóch tygodniach nagrań i obróbki, mogę powiedzieć z dumą – kurs jest gotowy! Całkiem niedługo ujrzy światło dzienne. Jeśli więc myślicie o zmianie branży i pracy jako front-end developer, to jest coś dla Was! W kursie opowiadam m.in. o tym, jak wygląda praca front-end developera, jakie są alternatywne ścieżki, aby wejść do branży IT. Przedstawiam zagadnienia, które trzeba opanować, by móc starać się o pierwszą pracą. Tłumaczę jak napisać CV czy przygotować portfolio oraz czego można spodziewać się podczas procesu rekrutacji czy pierwszych dni w pracy. Jak brzmi to dla Was ciekawie, koniecznie zapiszcie się . Wypatrujcie też informacji na blogu i fanpage’u.
Jestem bardzo dumna z tego, że udało mi się wszystko tak fajnie zgrać i zrealizować. Nieoceniona okazała się tutaj praca głęboka. Przez dwa tygodnie skupiłam się tylko i wyłącznie na kursie. Gdy nagrywałam i obrabiałam materiał, zupełnie się wyłączałam i nie rozpraszałam niczym innym. Dzięki temu pracowałam o wiele szybciej i wydajniej, bo nie musiałam co chwilę zmieniać kontekstu.
Doceniłam to, szczególnie gdy porównywałam tę pracę z nagrywanie pierwszego kursu, który robiłam “w wolnych chwilach” i dużo czasu traciłam, aby wskoczyć z powrotem w temat. Gdy poświęcałam czas tylko na jedno zagadnienie, o wiele łatwiej było mi się skupić. Co więcej, także podczas przerw od nagrań czy obróbki, stosowałam zasady pracy głębokiej. Chodzi mi tutaj o to, że robiłam sobie przerwy i to nie takie na oglądanie seriali czy surfowanie po sieci. Zupełnie się odcinałam, wychodziłam na spacery czy ćwiczyłam jogę. Dzięki temu mój umysł odpoczywał i wiele razy zdarzyło się tak, że podczas jogi czy spaceru wpadały mi do głowy fajne pomysły na ulepszenie kursu czy dodatkowe tematy, które chciałabym poruszyć.
Te dwa tygodnie pokazały mi, że więcej nie zawsze znaczy lepiej. Godzinowo nie pracowałam dużo, tak jak wspomniałam, maksymalnie było to około 6 godzin dziennie. Dzięki temu, że miałam dobry plan, a pracę przeplatałam odpoczynkiem, była ona naprawdę efektywna. Niestety na co dzień nie mogę sobie na coś takiego pozwolić, bo pracuję 8 godzin dziennie. Praca w biurze wymaga o wiele więcej czasu niż taka praca w pojedynkę. Dodatkowo, tutaj wszystko zależało od mnie, ja sama wyznaczałam sobie godziny pracy, nie miałam dodatkowych spotkań. W normalnej pracy jednak mamy bardzo dużo interakcji z innymi, które są koniecznie, bo pracujemy jako zespół. Te dwa tygodnie jednak uświadomiły mi, jak wielki potencjał drzemie w skupieniu się na jednej rzeczy. Będę starała się choć trochę wdrożyć elementy pracy głębokiej do mojej codziennej pracy. Sama jestem ciekawa, jak to wyjdzie.
A jak to wygląda u Was? Czy próbowaliście pracować w ten sposób? Koniecznie podzielcie się swoimi przemyśleniami! Czekam z niecierpliwością na komentarze i maile. Przypominam też, że już w środę widzimy się na kolejnym live na YouTube! Z kolei osoby z Poznania i okolic serdecznie zapraszam na jesienny meet-up “Programuj, dziewczyno!”, który odbędzie się już 14 listopada.
Cześć Asiu.
Jestem pełna podziwu jak realizujesz masę swoich pomysłów 🙂 Nie ukrywam, że sama prowadzę bloga ale nie technicznego a kulinarnego (taka pasja) i przy okazji faktu że wydałaś kurs chciałabym zapytać o to czy możesz się podzielić wiedzą odnośnie składu takiego kursu? Chodzi o to jakie narzędzie trzeba znać aby móc stworzyc takie filmy jak Ty to zrobiłas w kursie. Teraz jestem na etapie przekwalifikowania się na frontenda ale i tak cały czas chciałabym tworzyć swojego bloga i dodatkowo zamieszcza na nim krótkie filmiki z przygotowanych potraw dlatego też takie moje pytanie 🙂
Pozdrawiam 🙂
Tutaj https://youtu.be/dfYkGZlgEBk jest audiobook po polsku tej cudnej książki 🙂
O, super! Dzięki za podzielenie się 🙂